Źródła  tej konkurencji upatruje się w legendzie o kurierze dziecinnego króla, Migoffa Elstro. Został on złapany w niewolę przez żołnierzy wroga w czasach II Trullińskiej wojny podczas tajnej misji. Gdy nie udało im się wydobyć z niego jego tajemnicy, Trullini oślepili konia Estrosa rozżarzonym mieczem, zakneblowanego przywiązali do pleców konia, i pogonili wściekłe z bólu zwierzę ze swoim bezbronnym jeźdźcem do lasu. Elstro udało się mimo to, pokierować bez słowa swoim ślepym koniem i bez szkód dotarli do Turisede i tak również II Trullińska wojna została wygrana przez Turisedyjczyków bez ani jednej bitwy, dzięki wyjątkowym umiejętnościom taktycznym. Koń wyszedł potem z owego oślepienia bez szwanku, ale nadal ślepo ufał swojemu jeźdźcowi…

Das Aquarodeo – Wodne rodeo 
Badania naukowe nad ludem Turisede to bardzo płodna dziedzina nauki, a wyniki owych akademickich  poczynań przenikają natychmiast do Festiwalu Turisedyjskiego. Także i tutaj: dopiero co w czerwcu tego roku Juruschowi Gorlikowi, najważniejszej postaci w tej naukowej dyscyplinie, udało się uratować od zapomnienia  nieznaną dotąd grę. W Aquarodeum czterech zawodników usilnie próbuje wprawić w zaskakujące ruchy zawieszonego na linach nad rzeką (drewnianego*) konia, tak żeby siedzący na nim jeździec możliwie jak najszybciej plumsnął w dół. Zwycięża ten, kto najdłużej utrzyma się w siodle.  Wbrew wcześniejszym przypuszczeniom Gorlika, koń zawiśnie nad Nysą,  a jeździec  tym samym wpadnie do wody. Tak będzie dużo zabawniej, a i mniej zaboli.

 

(*prawdopodobnie)
 

Kulturinsel Einsiedel położona jest w mitycznej krainie. Przed ok. tysiącem lat żył tutaj legendarny słowiański lud Turisede. I już wtedy świętowano co roku w dolinie Nysy zbliżający się koniec lata Turisedyjskimi Igrzyskami (dziś zwane: FOLKLORUM - Festiwal Turisedyjski).

Według prastarych, dopiero niedawno odkrytych zapisków, poprzez gry i zabawy załatwiano tutaj kwestie natury politycznej i socjalnej. I to należy rozumieć dosłownie!

Za pomocą owej rywalizacji obsadzano urzędy, ustalano hierarchię, a obcy mogli nawet, jeśli tylko zręcznie się angażowali, nabyć poprzez zwycięstwo w zawodach turisedyjskie prawa obywatelskie. 

Turisedyjskie próby wytrzymałości to imponujące dyscypliny, które każdego z zawodników angażują na różne sposoby. Zespół, który zwyciężył 5 konkurencji, musiał poddać się nie mniej szalonym rytuałom święceń. 

 

Tym czasem udało się zrekonstruować i odtworzyć, tudzież zrozumieć z pomocą starych pism, następujące dyscypliny rodem z Turisede:

 

 

Olbrzymie jajo wypłynęło na światło dzienne podczas niszczycielskiej powodzi w dolinie Nysy. Szalejące wody porwały stodoły i zniszczyły wszelkie zapasy. Klęska głodu zawisła nad Turisede. Wtedy właśnie dzieci bawiące się w błotach nad Nysą znalazły 3 gigantyczne  jaja. Udało się je poruszyć dzięki zjednoczonym siłom plemiemia. Do jakiego gatunku należały, pozostaje do dziś zagadką, gdyż zjedzono je przed jakimikolwiek oględzinami. Dla upamiętnienia tej historii, podczas Igrzysk Turisedyjskich organizowana jest konkurecja toczenie smoczego jaja.

 

 

Trypodyjskie przeciąganie liny to gra, która aż po nasze czasy przekazana została  w zmienionej formie. Trzy zespoły ciągną trzy liny, które pośrodku połączone są pierścieniem. W pierścieniu tym znajduje się kulka. Celem tej gry jest  przeprowadzenie tej kulki do wiaderka, które znajduje się pod własną liną, w centralnej konstrukcji zwanej Erectum.

Piramida na Nysie jest od dawien dawna finałową konkurencją, która od zawsze miała za zadanie podkreślić i pogłębić przyjaźń z sąsiednim narodem Turisede. 2 drużyny budowały w Nysie piramidę z ludzi. Choć podczas treningów każdy z zawodników ćwiczył tylko i wyłącznie ze swoimi ludźmi, podczas zawodów nierzadko zdarzało się, że na końcu narody się mieszały i nie można było ustalić, kto jest zwycięzcą.

Z łoskotem wpływa się jednodrzewcem w spienione wody Nysy, a potem na czas łowimy możliwie jak najwięcej ryb. Wydaje się być to łatwe, ale jest trudne i wywołuje pisk nie tylko żeńskiej części publiczności. Łodzie z jednego kawałka drzewa mają mianowicie tendencje do częstego wywracania się.

Ryby są z drewna i oznaczone kolorami. Jedna z drużyn musi złapać czerwone, inna niebieskie. 

 

Łączcie się Poeci znad łąk,

W rymach, świntuchy, nie w cielesny krąg !

Bez gadania i paplania,

Do limeryków pisania!

(nagród czeka cały ciąg)

                                   

Popijając kawkę z liści laurowych pośród turisedyjskich mistrzów poezji, śmieje się nie tylko poranne słońce!

A więc pakujcie długopisy i szykujcie zapisy – w tym roku

Szukamy najlepszych limeryków na temat „silne kobiety”

Czekają na was zapaleni fani i świetne nagrody!

(brązowa kwalifikacja do święceń podczas festiwalu 2017 / wieczór poetów dla trzech osób w Faulenzum (Leniuchowo) z 30 Turidami na napoje / opublikowanie limeryku w następnym wydaniu gazetki Dziennik Domku Na Drzewie)

Sekreturius

O nasz medal się ubiegacie,

„Nie uda się dziś, to jutro się postaracie?”

Honorowym Turisedyjczykiem

Nie stanie się każdy z donośnym krzykiem

… ja już tego dopilnuje bracie!

Sekreturius@kulturinsel.de

 

To, co dziś powszechnie nazywamy wypiciem "brudzia", nawiązuje do pewnego turisedyjskiego rytuału, który ma ukryty sens (był on szczególnie popularny wśród kobiet). Aby zapewnić sobie szczególną sympatię i przyjaźń, wypijano kapkę wykwintnego życiodajnego napoju, jak dziś powszechne, ze skrzyżowanymi ramionami. Aby upewnić się, że owe wyznanie uczuć nie jest tylko wynikiem zwykłego rauszu, najpierw wspólnie pokonywano pewnym krokiem chwiejące się belki ponad rwącą wodą i pito dopiero po przejściu zataczańcowego testu. Rytuał zyskuje na intensywności, gdy jest często powtarzany, i w efekcie kończy się wspólnym wpadnięciem do wód Nysy.

Z rytuały Zataczańca rozwinęła się dyscyplina sportowa, który jest dla nas szczególnym symbolem braterstwa pomiędzy narodami żyjącymi dziś nad rzeką graniczną

 

W Kulabumsik zagramy w tym roku po raz pierwszy, gdyż gra ta została odkryta zaledwie kilka miesięcy temu. Jej celem jest przepchnięcie kuli-klatki z drutu żelaznego po parkurze do samego końca. Sprawa jest o tyle trudna, że do jej popychania używa się pnia drzewa, a  w środku znajduje się jedna osoba z drużyny. Zwycięża zespół, który najszybciej pokona  wytyczoną odległość.

Poszło szybko! Zaledwie parę miesięcy temu badacze Turisede odkryli tą grę, a już na Festiwalu możecie wypróbować Galoppik.

Turisedyjczycy odkryli kiedyś, że drewniane konie jedządużo mniej siana niż te z krwi i kości. A do tego w ogóle nie brudzą. Dlatego też na swoje słynne wyścigi konne wierzchowce rzeźbili sobie sami. Wśród ekspertów rozszalał się gorzki spór o to, czy szybsze były konie drewniane z drewna robinii akacjowej czy też te z młodej brzozy.

Może w końcu wyjaśni się to podczas naszych zawodów.

 

 

 

 

 

Całe wydarzenie nazywamy dziś  "2 i 1/2 dnia Innym Być" - podczas FOLKLORUM - Turisedyjskiego Festiwalu, wraz z handlarzami skarbów, gawędziarzami, kuglarzami i muzykami na 17 różnych scenach.